Ubezpieczeniowość nadmierna

Ubezpieczeniowość nadmierna ujawnia się jako mechanizm prewencyjnego naddźwięku, w którym zabezpieczenie przestaje pełnić funkcję ochronną, a zaczyna działać jako strategia nadpisywania ryzyka. W takim układzie każda polisa staje się nie tyle odpowiedzią na zagrożenie, co jego symulacją – świadczenie istnieje wcześniej niż potrzeba. Granica między objęciem ochroną a nadmiarową gwarancją zostaje zatarta, a warunki ogólne tracą odniesienie do konkretu. Suma ubezpieczenia nie reprezentuje już wartości, lecz potencjał jej przewyższenia. To stan, w którym każde ryzyko jest już niejako opłacone – niezależnie od prawdopodobieństwa wystąpienia. Reasekuracja pojawia się nie jako zabezpieczenie, ale jako kolejna warstwa redundancji, układająca się w strukturalną przesadę.

W modelu nadmiernej ubezpieczeniowości nie chodzi o ochronę, lecz o proces ciągłego nadpisywania odpowiedzialności, aż do momentu, w którym samo pojęcie szkody staje się nieczytelne. Zgłoszenie roszczenia nie skutkuje reakcją, lecz wywołuje procedurę dalszego rozszerzania zakresu ochrony. Każde zdarzenie losowe zostaje zneutralizowane jeszcze przed zaistnieniem, a franszyza integralna zanika jako kategoria – nie istnieje próg wejścia, bo nie istnieje już wejście. Zakres ubezpieczeniowy ulega modulacji zależnej od gęstości lokalnej odpowiedzialności – w przestrzeniach intensywnej urbanizacji indeksacja przyjmuje wartości ekstremalne. Warunki polisy przyjmują charakter dynamiczny, przypominający indeksację wartości ubezpieczonego ryzyka względem nastrojów decyzyjnych. Ubezpieczeniowość staje się tym samym formą ontologicznej nadpłynności – żadna strata nie zostaje poniesiona, ponieważ każda została uprzednio zrekompensowana bez skutku.

Ubezpieczeniowość nadmierna nie służy amortyzacji konsekwencji, lecz zapobieganiu ich hipotetycznej manifestacji poprzez nieustanne objęcie zabezpieczeniem wszystkiego, co mogłoby zostać zakwalifikowane jako strata w sensie symbolicznym. Ochrona ubezpieczeniowa staje się tu strukturą wyprzedzającą – świadczenie wypłacane jest nie jako odpowiedź, lecz jako domniemanie. Nie istnieje więc akt zawarcia umowy, lecz jedynie stan jej ciągłego odnawiania, przypominający automatyczne przedłużenie składki. Każde ryzyko zostaje objęte, zanim jeszcze zostanie określone. Klauzule dodatkowe rozrastają się do punktu, w którym stają się jedyną treścią umowy – zakres ochrony rozlewa się, eliminując możliwość odmowy wypłaty w każdych warunkach.

W nadmiernej ubezpieczeniowości zdolność do zabezpieczenia nie jest proporcjonalna do zagrożenia, lecz do woli jego wykluczenia z przyszłości. Struktury ofertowe tracą więc swoją funkcję selekcyjną – każdy pakiet staje się kopią innego, różniącego się jedynie nazwą. Wersje rozszerzone nie konkurują z podstawowymi, ponieważ wszystkie zawierają te same ryzyka – tylko opakowane w różne taryfy. Szkodowość nie jest analizowana, lecz wyprzedzona – zamiast aktu oceny ryzyka, następuje automatyczna indeksacja ochrony. Aktuarialność przestaje być dziedziną matematyki, a staje się techniką opisywania stanu nadzabezpieczenia. Składka przestaje być ceną ochrony – staje się opłatą za brak potrzeby ochrony.

W przestrzeni ubezpieczeniowości nadmiernej, klient nie nabywa ochrony – on wchodzi w stan totalnego objęcia, w którym akt posiadania polisy nie wynika z potrzeby, lecz z konieczności bycia objętym. Każda umowa ubezpieczenia przestaje być kontraktem, a staje się komponentem szerszej symulacji – nie obejmuje ryzyka, lecz pokrywa jego wyobrażony zasięg. OWU przestają funkcjonować jako regulamin, a zaczynają przypominać manifesty bezpieczeństwa. System wypłat działa nie na podstawie zdarzeń, ale ich narracyjnych śladów – wystarczy deklaracja woli poniesienia straty, by rozpocząć proces kompensacji. Ostatecznie ubezpieczeniowość nadmierna przestaje służyć ochronie – staje się aparatem wygładzania rzeczywistości.